Zakończenie

Ta strona będzie mocno odmienna od pozostałych. Zapisuję na niej wiersze , który są częścią może najważniejszej mojej twórczości. Na razie pozostają w brudnopisie ( I – IX).

VIII
Najdłuższa podróż
Życie jak rzeka okrutna płynie;   /   Piękna bogactwem czystych strumieni,   /   A gdy zgromadzi wszystkie w głębinie,   /   Pełno ma ścieków, śliskich korzeni…   /

Wiele łez niosą głębokie wody,   /   Z zalanych domów i gniazd rozbitych.   /   Lecz kiedy miną dni niepogody.   /   Nieszczęść nie widać na dnie ukrytych.   /

Bo dobre słońce wtedy się zbudzi,   /  Podniesie kwiaty, łąki ożywi,  /   Osuszy twarze płaczących ludzi –   /  I najbiedniejsi będą szczęśliwi.   /

Niech nie zabraknie nikomu słońca   /   Podczas tułaczki łódeczką losu,   /   Gdy życie mnoży trudy bez końca   /   I życzliwego nie słychać głosu!   /

W krainę dobrych, szczęśliwych ludzi,   /   Gdzie słońce twarze i myśli złoci,   /   Gdzie smutnych wspomnień echo nie budzi –   /   Płynę, odnaleźć swój kwiat paproci…

IV.
Na ścieżkach wspomnień.
Jakże smutno i cicho    /   W tym ogrodzie milczenia;   /   Kiedy stoję przy grobie,   /   Wiatr kołysze wspomnienia…   /   W uszach śmiech jeszcze dźwięczy,   /   Gwar dziecięcej zabawy –    /   A po chwili płacz słyszę!   /   Z głębi ziemi! Spod trawy!

Obok małych mogiłek,   /   Przystrojonych tak ślicznie,   /   Rosną wierzby płaczące;   /   Spójrz: „zginęła tragicznie”…   /   Gdzieś wysoko, żałośnie, lamentują słowiki…   /   Wątłe cienie wędrują   /   Przez kamienne pomniki;

Niedojrzałe! – jak groszki   /   Wyłuskane z łupinki!   /   W długą podróż zabrały   /   Tylko swoje uczynki…   /  Tam, gdzie wszystko rozliczą   /   I na wagę położą,   /   I niczego nie skreślą /  Już, ani nie dołożą.   /

Jak im pomóc w tej drodze;   /   Czym wypełnić tę ciszę;   /   Gdy wracają wspomnienia…   /   Gdy ten rzewny płacz słyszę…

Ten wiersz został nagrodzony  na XIX Międzynarodowym Listopadzie Poetyckim w Poznaniu w 1996 roku – nagrodą publiczności – najmilszą mojemu sercu.

VII.
Dzikie wino
Tu, gdzie żyję, błękit nieba   /   Dzikie wino przesłoniło… /   I nie słyszę śpiewu ptaków,   /
Słońca dawno już nie było.

Dzikie wino – symbol siły   /   Na czas smutku i zmartwienia.   /   Umie przetrwać ciężkie czasy.   /
Przylgnie nawet do kamienia!

I po skałach pnie się w górę,   /   Gdzie pogoda jasna, cicha…  /
A ja?   /
Cóż ja zrobić mogę,   /   Gdy mnie rozpacz w otchłań wpycha?!

Wydłużają się łodyżki…  /   Walka z cieniem trwa bez końca!   /   Więc pokornie proszę Boga,   /
O ten jasny promień słońca.

I.
Modlitwa
Zechciej mnie wysłuchać Panie…   /   Tak mi smutno niesłychanie;   /   Proszę, nie karz moich bliskich –   /   Miłosierny bądź dla wszystkich!   /

Niech Najświętszych Łask Promienie   /   Pokonają lęk, cierpienie   /   I umocnią słabą wiarę.   /   Daruj winy, cofnij karę!   /   Wspomnij tych, co z nami żyli,   /   Przebacz, jeśli tu błądzili…   /

I mnie otwórz bramę Nieba,  /   Gdy już odejść będzie trzeba.   /   Pobłogosław dom mój Panie…

IX,
Motto
Choć smutku wciąż nie widać końca,   /   Nie zawsze serce boli.   /
Bo dni pogodne, pełne słońca   /   Wrócą, gdy Bóg pozwoli.

VI.
Światełko w mroku
Ty musisz tu wrócić!   /   Choć mrok mnie otacza,   /   Iskierka nadziei   /   Nieśmiało się pali…   /   I nie dam jej sobie ze serca wyrzucić,   /   Więc czuwam – gdy wszyscy już pozasypiali.   /

W modlitwie gorącej    /   Wysłałam do Boga   /   Me prośby – by kazał    /   Przywrócić ci zdrowie,   /  A teraz wśród nocy długiej i męczącej   /   Czekam niecierpliwie – cóż Pan mi odpowie?   /

Wciąż ciemno na niebie   /   I ciężko na sercu;   /   Wracają wspomnienia okrutnego losu.   /   Tak strasznie mi smutno i żal samej siebie.   /   Wszędzie ciebie pełno, choć nie słyszę głosu.   /

Za oknem już świta…   /   Zła ciemność odchodzi!   /   Może Bóg rozkaże,   /   Byś wrócił z oddali?   /   Tej myśli w rozpaczy me serce się chwyta   /   I wierzę głęboko, że On cię ocali.   /

V.
Szpital na Łąkowej
Kiedy się zamkną szpitalne bramy,   /    Los drwi z nauki – jest niezbadany.   /   Ponure myśli umysł osaczą…   /   Widzisz, jak ściany w milczeniu płaczą?

Lęk tam do wszystkich zajrzał pokoi,   /   Razem z litością cierpienie stoi   /   I obojętność zgodnie udają.   /   Zacięte walki o życie trwają.   /   Jakże tu cicho… czas do zadumy…   /   Ktoś wygrał, przegrał – poległych tłumy!   /

Skrycie mijają kolejne klęski…   /   A przecież często okrzyk zwycięski   /  Przerywa ciszę i rozejm kruchy… /   Na korytarzach zachłanne duchy   /   Czekają chyba na wynik bitwy!   /   Słyszysz gorące szepty modlitwy?   /   I te nieliczne, zbłąkane słowa   /   Pełne goryczy?   /   Rwie się rozmowa…   /

Ale ktoś czuwa w tych chwilach trwogi,   /   Co przejść pomoże ten etap drogi;   /   Wspiera mądrością i doświadczeniem,   /   Nadziei każe walczyć z cierpieniem   /   I czasem przyzna zakłopotany:   /   „Pan Bóg nam pomógł – wróg pokonany”.

III.
Zerwane kwiaty  cdn.

II.
Ten dzień  cdn.

W 2023 roku ukazała się książka pt. „Gliniane serduszko” (baśń), „Dzikie wino”(treny), w której zostały zamieszczone wszystkie wiersze.

Podsumowanie

Proces powstawania książki jest niezwykle interesujący. Może zaciekawić zarówno dzieci, jak i dorosłych. Przez ok. 24 lata spotykałam się z różnymi środowiskami, żeby im o tym opowiedzieć. Ileż to spotkań już było? 200? Więcej?…
   Ze względów technicznych wybierałam adresy bibliotek, szkół, przedszkoli głównie w Wielkopolsce. Poznań był dla mnie raczej twierdzą mało gościnną. Z sympatią wspominać będę tych, którzy mnie na taką imprezę zaprosili.
   Stworzyłam serię książeczek tak bardzo chętnie czytanych przez małych chłopców, inną po którą sięgają dziewczynki. Wszystkie rytmiczne, rymowane, łatwe w czytaniu… W mijającym 2017 roku w Bibliotece Raczyńskich zamówiono dla wszystkich dziecięcych filii w Poznaniu aż dwie malutkie, tanie książeczki.  Czy rymujące się wiersze stały się aż tak bardzo niemodne?
…   W 1996 roku w Poznaniu podczas „Listopada poetyckiego” przy wręczaniu mi nagrody publiczności z przekąsem dodano,   że „na gusty publiczności nie mają wpływu!”
…    Na Targach książki w Poznaniu w 2016 roku,  na miejsce spotkania z czytelnikami  wyznaczono mi ciemny kącik przy ubikacji , a następny przy ruchliwym, głównym wejściu? Dlaczego musiałam interweniować?
…   Dlaczego, można to tak nazwać,  wyproszono mnie z rozgłośni „Radia Merkury” po tym, jak moją twórczością zainteresowali się jej pracownicy – reporterzy? Też w Poznaniu, niestety. Same znaki zapytania..
   Nie powinnam narzekać. Pozyskałam tak wielu miłych czytelników, że te małe przykrości nie mają już żadnego znaczenia, a 78 wydanych  książeczek dla dzieci pozostanie moim bogactwem i źródłem zadowolenia.
   Nie będę już więcej wydawać nowych tytułów, ale to co udało mi się już stworzyć, pozwoli mam nadzieję, polubić książki małym dzieciom.

Gliniane serduszko – baśń o przemijaniu
(Raczej nie dla dzieci

Na skraju miasta, tam gdzie kończy się królestwo betonowych ulic i miejskiego zgiełku, mieszkało młode małżeństwo. Ich domek otaczała zieleń wysokich drzew, a przy ścieżkach w ogrodzie rosły piękne kwiaty. Byli bardzo szczęśliwi. Pracowali ciężko, żeby w ich domku nie było ubóstwa. Czas płynął tam leniwie i spokojnie. Minęło lato. Trawy i kwiatki żółkły coraz bardziej, a z drzew pospadały już uschnięte liście. Nadeszły zimne i szare listopadowe dni…Tymczasem w oknach białego domku wesoło błyskały światła, a z kominka iskierki strzelały w górę radośnie.
Dwie wrony usiadły przy kominie i opowiadały sobie najświeższe plotki:
– Kra, kra. Słyszała pani ostatnią nowinę? Tutaj u gospodarzy urodziło się nowe dziecko… Zaglądałam przez okno, ale mało było widać. Dziwnie wyglądają ci ludzie… ani troszkę pierza dla dekoracji nie mają, że o dziobach nie wspomnę. To maleństwo też tak jakoś dziwnie wygląda… Nasze pisklęta są ładniejsze.
A była to dziewczynka – śliczna i radosna, jak wiosenny poranek. Rosła jak na drożdżach i wszędzie jej było pełno. Serdeczny śmiech słychać było już z daleka, a kto przebywał w jej towarzystwie czuł się wolny od trosk i kłopotów.
Czasami mała siadała mamie na kolanach, a ona gładziła jej jasne, jedwabne włoski. Wtedy było naprawdę, naprawdę bardzo miło.
Pewnego razu dziewczynka zapytała:
– Dlaczego ty zawsze mówisz do mnie „zielony groszku”? Inne mamy nazywają swoje dzieci tak ślicznie: królewno, kopciuszku, kwiatuszku, a ja?
– Och ty mój głuptasku – zaśmiała się mama – wiesz, jak króciutko pyszni się kwiatek róży swoim wyglądem? Jak smutno czasem jest być królewną? A zielony groszek? Posłuchaj… rośnie wątły i taki delikatny, a mimo to bardzo mocno trzyma się podpory i nie złamie go nawet silny wiatr! Wysoko unosi głowę ponad chwasty i piękne róże! Oj, dobrze być w życiu takim słodkim „zielonym groszkiem”!
Mała była bardzo ciekawa i czasami oddalała się od domku, żeby zobaczyć co się dzieje za płotem. Daleki świat był taki tajemniczy… Oj, jak okropnie martwili się zatroskani rodzice, kiedy nie mogli odnaleźć swojej pociechy! Do ich serc zakradał się wtedy niepokój i smutek. Zawsze jednak zguba odnajdowała się, a rodzice szybko zapominali o zmartwieniu i znów wszyscy żyli razem radośnie i szczęśliwie.

Minęło kilka lat. W pobliżu ich pięknego ogrodu budowano wielkie drogi i coraz częściej zamiast ptaków słychać było warkot koparek i ciężkich samochodów. Tam, gdzie wcześniej kwitły kwiaty, potężne maszyny rozkopywały ziemię i trwały uciążliwe prace budowlane. Dzieci już nie miały się gdzie bawić, a cała okolica stała się bardzo niebezpieczna.
Dziewczynka podeszła do jednej z hałd piachu i zgarnęła ziemię do rączek. O dziwo – ona lepiła się jak plastelina! Wspaniale! Szybko wykonała z niej piękne serduszko i zaniosła do domu. Kiedy wreszcie wyschło, pomalowała je na czerwono.
Mama właśnie wróciła do domu dziwnie jakoś zatroskana… Córeczka chciała zapewne poprawić jej nastrój, bo podeszła cichutko, trzymając coś z tyłu w rączkach. Po chwili przymilnym głosikiem powiedziała:
– Nie smuć się więcej mamo, proszę… Na pewno
ucieszysz się, kiedy zobaczysz, jaki mam dla ciebie prezent.
Powoli wyciągnęła rączki przed siebie.
– Och, jakie to śliczne – ucieszyła się matka i
serdecznie uścisnęła dziewczynkę. Niestety, natychmiast niepokój zakradł się do jej serca, bo szybko zapytała:
– Skąd dziecko wzięłaś tą glinę?!
Dziewczynka zmieszała się… Wiedziała przecież, że tam, gdzie leżą te wspaniałe góry piasku chodzić nie wolno!
– Skąd wzięłaś tę glinę! – krzyczała już przerażona
matka.
– Nie gniewaj się na mnie – błagalnie zadźwięczał
cieniutki głosik – Chciałam ci podarować moje serduszko.
Matka chwyciła dziecko i mocno nim potrząsnęła, aż gliniane serduszko upadło na ziemię i rozbiło się na kawałki! Zrobiło się nagle bardzo smutno. Dziwne… od tego czasu w domku nie było już tak wesoło, jak dawniej… Dzieci nie mogły się tak beztrosko bawić, bo rodzice często zabraniali im nawet wychodzić na dwór.
A tam znowu zawitała piękna wiosna – kwitły nowe kwiaty, ptaki śpiewały prześlicznie jak dawniej i słoneczko też beztrosko kulało się po niebie, jakby zapomniało, że księżyc już zaczynał pełnić swój dyżur.
Wszystko wróciło do normy i tylko te ziarenka niepokoju, które zostały posiane w sercach rodziców wykiełkowały i rosły coraz większe i większe.
Pewnego razu matka wracając do domu, nie zastała tam swojego dziecka. Rozpacz i ból rozrywały jej serce. Długo nawoływała je po imieniu, ale powracało tylko głuche echo. Smutno zrobiło się wszędzie tak bardzo, że nawet ptaków nie było już słychać. Żaden nie odważył się zaśpiewać, a wiatr przestał szeleścić liśćmi. Biedna matka nie potrafiła bez niej wrócić do swojego domku. Nie mogła przestać szukać, więc wyruszyła w świat, żeby ją odnaleźć
Załamana błądziła sama po świecie, ale nie natrafiła nawet na ślad ukochanego dziecka. Szła już tak dość długo, aż w oddali zauważyła grupę ludzi siedzących na trawie. „Gdzie ja jestem?” pomyślała. „Może to sen, bo mrok chyba już ustąpił… Wszystko jedno”. Podeszła bliżej i zobaczyła, że ludzi tam jest coraz więcej, a wszyscy byli tacy szczęśliwi, uśmiechnięci. Nadzieja znów wstąpiła w serce matki. „Skoro ja tutaj trafiłam, może i ją ktoś przyprowadził?” Podchodziła do kolejnych ludzi, lecz nikt nie udzielił jej żadnej wskazówki. Jakby jej tutaj w ogóle nie było! Dziwne, oni chyba nie kontaktowali się ze sobą, nie rozmawiali…
Tak nie może wyglądać kraina szczęśliwości. Podeszła bliżej pięknej kobiety, żeby się pożegnać i z przerażeniem zauważyła, że ona ma na twarzy sztuczną, uśmiechniętą maskę! Och, nie! Oni wszyscy mieli założone takie same. Nie było widać pod nimi bólu, cierpienia! Na co czekali?! Nikt nie wyjaśnił jej, gdzie się znajduje – może w krainie marzeń, albo dziwnym śnie! To było okropnie smutne.
Z ulgą opuściła to miejsce. Ale w którą stronę teraz iść? Wszędzie widać tylko szarość, drzewa szumią złowrogo, a każdy dzień tutaj był wyjątkowo krótki… Nareszcie w oddali zobaczyła jakiś przystanek. Może uda się wrócić do domu mimo wszystko? Niestety, autobus przed chwilą odjechał, a następny będzie dopiero za cztery dni! Ale jest jakaś nadzieja – tutaj muszą mieszkać normalni ludzie. Normalni?… przecież nikogo jakoś nie można było spotkać. Nareszcie widać wysoki budynek, może dworzec? No, jest i winda!
Biedna matka weszła do środka i nacisnęła przycisk – Ojej! Wagonik ruszył w dół! Pod ziemię! Rety – dokąd jedzie?! W tym momencie zdała sobie sprawę, ze nie ma na sobie nawet ciepłego ubrania! Tylko w zaciśniętej ręce wciąż trzymała kawałek rozbitego glinianego serduszka…
Nagle winda stanęła. Drzwi się otworzyły i wreszcie można było wyjść. A tam widać zupełnie inny świat. Znów pełno obcych, obojętnych ludzi zajętych wyłącznie swoimi sprawami. Czy uda się uzyskać od nich jakąś wskazówkę? Czy pomogą się jej stąd wydostać – chyba nie… Tutaj też nie powinno się zatrzymywać, chociaż widok był naprawdę piękny;
Droga prowadziła wzdłuż wysokiej skarpy, gdzieś w dole płynęła leniwie rzeka… a na brzegach leżały szare, smutne postacie. Podejść tam? Po co. Ten nastrój jest przygnębiający… Nawet powietrze zrobiło się cięższe, aż trudno oddychać. Kobieta potrząsnęła rękoma, żeby złapać głębszy oddech i – niesamowite! Uniosła się w górę! Z trudem „płynąc” w powietrzu broniła się przed upadkiem! Trudno było jej uwierzyć w to, że może fruwać. W dole mijała kolejne grupki smutnych ludzi, czekających na ocenę swojego życia.
Tutaj też pewnie, nic dobrego ją nie spotka. Po co się męczyć, nie mając nadziei na szczęśliwy koniec?
Dosyć już, dosyć… Jeśli ma wpaść do wody, to teraz! Przestała wymachiwać rękoma. Chwila ogromnego przerażenia i bólu. Plusk wody… Rozpaczliwa próba wydostania się na powierzchnię… i znów mogła złapać cudowny oddech. Trzeba dopłynąć do brzegu. W głowie kłębi się teraz od rozpaczliwych myśli „za co, dlaczego, co złego zrobiłam?” I brak odpowiedzi, bo w głowie pustka. „Przepłynęłam przez rzekę zapomnienia? A więc nie mam nawet swoich wspomnień?”
Przemoczona z trudem wyczołgała się na brzeg. „Nie mam już nic”, pomyślała i otworzyła zaciśniętą pięść… a w niej leżał kawałeczek rozbitego serduszka… Część wspomnień jednak udało się ocalić. Nadzieja nie umarła i nie zginie. „Czy mogłabym przestać jej szukać – przecież nie. Muszę! Muszę ją odnaleźć! Jutro zacznę od nowa…

(Ta baśń wymaga przeprowadzenia korekty i prawidłowego ustawienia tekstu – ale tak na razie musi zostać…)


To jest piękna rzeźba „POTOPU” z Bydgoszczy.
On chyba najbardziej pasuje na tej stronie mojego bloga…

* *

* * *

* *

III. Zerwane kwiaty
Moja mała córeczka / To cudowny kwiatek;
Z płatków miała serduszko, / W oczach tańczył bławatek,
A na usta cudowny / Kolor wzięła od róży…
Była śliczna jak hiacynt – / Roześmiany, nieduży…
Jeszcze bardziej niewinna / Niż najbielsza lilijka,
Ufna, słodka i krucha… / Jak drżąca konwalijka!

Więc kiedy ją wspominam, / Dzwoneczki cicho grają,
Pachną fiołki, lecz ptaki / Smutno wtedy śpiewają.

Zakwitała zaledwie… / Zerwana chryzantema
Zdobi płytę nagrobną! / Dni słonecznych już nie ma…

* * *


Tam, gdzie teraz rośnie licha trawka, stał mały domek mojej babci. Pamiętam, że kiedyś była to „pustynia” suchego piasku. Rolnicy stąd wydobywali z głębszych warstw biały piasek do dekoracji swoich domów.
Oprócz pamięci nie zostało nic.

Komentarze są wyłączone.