Proza – 7,8,9,10,11.

8.  W słowiańskim grodzie,
9.  Fitżeralda,
10.Polowanie na muchę.
11.Katastrofa ekologiczna

8.W słowiańskim grodzie (konieczna korekta)
Dawno, dawno temu obszary Europy pokrywały gęste bory i lasy, a ludzie mieszkali w ziemiankach i szałasach. Pracowali bardzo ciężko, z trudem zdobywając pożywienie. Polowali, łowili ryby, zbierali jagody i grzyby. A były to czasy niespokojne. Często napadały na nich inne, wrogie plemiona i zabierały wszystko, co przedstawiało jakąś wartość. Dużo ludzi traciło życie w tych potyczkach.
W okazałym szałasie żył stary wojownik Piast z żoną i trzema dorosłymi synami. Czuł się już stary i zmęczony, więc przywołał synów do siebie i powiedział:
Najwyższy czas, żebyście mi pomogli. Trzeba zbudować duży gród i zgromadzić w nim więcej ludzi. Tak będziemy żyli bezpieczniej. Idźcie w świat i szukajcie przyjaciół i dobrych ludzi. W dużej grupie będzie nam łatwiej obronić się przed wrogami.
Najstarszy z braci wziął łuk i poszedł na wschód. Ale nie lubił się męczyć i często robił sobie przerwy w podróży – piekł ryby na ognisku, a potem zapadał w słodkie drzemki. Tak więc raz podczas snu napadli go rozbójnicy i zabrali do niewoli.
Ponieważ długo nie wracał, wysłał ojciec drugiego syna w świat. Ale i ten przepadł bez wieści.
Najmłodszemu z braci trudno było zostawić bez opieki starych rodziców, ale żeby im wszystkim żyło się lepiej w przyszłości musiał i on wyruszyć w świat. Wydrążył z pnia zgrabną łódeczkę i popłynął rzeką Wisłą ku morzu. Po drodze kusiły go słowiki swoim pięknym śpiewem, a drogę zagradzały wysokie trzciny i poprzewracane drzewa. Często musiał wyjmować swoją łódeczkę z wody i nieść ją na plecach, żeby popłynąć dalej. Podczas jednej z takich przepraw pod nogi upadło mu małe pisklę orła. Żal mu się zrobiło maleństwa, wziął je na ręce, okrył ciepłą koszulą, podkarmił troszkę i po trzech dniach postanowił zwrócić mu wolność. Postawił je na półce wysokiej skały. Odchodząc zobaczył , jak przy pisklęciu natychmiast zjawili się jego rodzice.
Nie miał czasu, żeby zobaczyć co się stało później i popłynął łódeczką dalej w poszukiwaniu ludzkich osad. Zmęczony jednak i on musiał zrobić sobie przerwę w wędrówce. Zasnął…
Nagle obudził go rozdzierający krzyk orła. Oprzytomniał w jednej chwili i przestraszony zobaczył skradających się dwóch rozbójników. Ale silnego chłopca nie zdołali oni pokonać w walce, więc po chwili uciekali, gdzie pieprz rośnie!
I tak było odtąd zawsze – ilekroć chłopcu coś groziło, biały orzeł głośnym krzykiem ostrzegał go o niebezpieczeństwie.
Informacja o dzielnym chłopcu rozchodziła się po okolicy i ciekawi ludzie zbliżali się, żeby go poznać. Czasami przywoływali go z drugiego brzegu rzeki i opowiadali o krzywdach, jakich doznali od napastników.
Chłopiec przekonywał ich, żeby przyłączali się do niego, bo tylko w silnej i zgodnej grupie będą mogli żyć bezpiecznie. Tak więc ich drużyna rosła z dnia na dzień, a przewodnikiem dla nich był przyjazny, biały orzeł.
Liczne napotykali przeszkody, wielu wrogów musieli pokonać.
Pewnego razu znów ten czujny ptak obudził śpiącą drużynę głośnym krzykiem. I tym razem gromadzie rozbójników nie udało się ich zaskoczyć. Wywiązała się wielka walka, lecz drużyna chłopca była już tak liczna , że z łatwością pogoniła napastników aż do ich grodu.
Jakież było zdumienie chłopca, kiedy zobaczył będącego tam w niewoli swojego brata.
Teraz razem z nim i liczną już drużyną mógł chłopiec wreszcie powrócić do domu swoich rodziców. Ale jak znależć powrotną drogę do domu? Bory były tak gęsto zarośnięte drzewami, że widać było tylko u góry mały skrawek nieba.
Dokąd iść, żeby nie zabłądzić?
Na szczęście nad głowami często pojawiał się biały orzeł i chłopiec jemu zaufał.
Po długiej wędrówce z radością zaczęli poznawać znajome strony
Kiedy chłopiec witał się z matką i ojcem, wszyscy płakali ze szczęścia. Przecież rodzice myśleli, że już zostali sami na świecie, a tu taka niespodzianka.
Ojciec podziękował synowi za uratowanie starszego brata i opowiedział mu o ciężkim losie trzeciego syna, którego podobno zwabiły do lasu leśne czarownice przemienione w piękne dziewczęta. Teraz ten biedak musi pracować tam jak niewolnik, a i tak często głodny chodzi spać.
Niedługo więc chłopiec mógł odpocząć. Postanowił ze swoją drużyną znowu wyruszyć w drogę , żeby i tego brata uwolnić. Wszyscy zmęczyli się bardzo, zanim dotarli na wskazane miejsce.
Ale tam nie było żadnych czarownic! Tylko chłopcu wstyd było wracać do domu i przyznać się rodzicom, że nie chciało mu się dalej wędrować. Mieszkał więc w jaskini, ubrany w skórę niedźwiedzia i tak mu nędznie upływały kolejne dni.
Natychmiast wszyscy razem wrócili do domu. Teraz wreszcie ich gród był silny, dobrze strzeżony, dostatni, bo każdy zajmował się jakimś pożytecznym zajęciem.
Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, na wysoką gałąź starego dębu przyfruwał biały orzeł. Rozkładał szeroko skrzydła, a wtedy mieszkający tam ludzie czuli się szczęśliwi i bezpieczni. Wiedzieli przecież, że ptak ten ostrzeże ich krzykiem, jeśli groziłoby im niebezpieczeństwo.

9.Fitżeralda (dla dorosłych)
– Sekundę! Już otwieram… Och to ty Ewo… Jak dobrze ciebie w tej chwili widzieć! Miałam okropny sen! Jestem tak rozbita, że nie poszłam dzisiaj do pracy. Nie mogę zebrać myśli… Nie wiem jeszcze, jak się wytłumaczę…
Nie patrz na mnie dziwnie…
Kto mi uwierzy, że z powodu głupiego snu nie mogłam wstać z łóżka! Jeszcze teraz pali mnie dziwna gorączka!
Masz papierosa?
To był naprawdę okropny sen!
…Byłam w jakiejś dziwnej krainie – szarej, smutnej i nieziemskiej… choć przecież to okolica naszego starego ZOO… Te same domy, te same ulice. Tylko ta „Zwierzyniecka” jakaś taka…bez chodników i bez asfaltu, taki ubity trakt po którym przeganiano stada słoni.
Ludzie siedzieli na poboczu „w kuckach” i handlowali drobnymi towarami.
Panował wszechobecny smutek… Chociaż czas biegł tak jakoś leniwie i sennie, było bardzo niespokojnie.
A ludzie obojętni i dziwni – nikogo bliskiego, ani przyjaznego. Coś się miało stać. To było przeczucie.
Idę w kierunku ZOO i nagle!
Na horyzoncie pojawił się taki mały helikopterek i zaczął dziwnie krążyć i krążyć, a pod nim zawisała olbrzymia sieć z bagażem! Patrzę, co to jest?! Niesamowite! Wyraźnie widzę kształty… To jakiś potwór! To „Fidżeralda”! Nie wiem skąd znałam jego nazwę.
To było złowrogie stworzenie, podobne do wielkiego dinozaura o okropnym pysku! Uśmiechnięte krwiożerczo, pewne siebie! I patrzy na mnie!!! Matko, co ja wtedy czułam!
Patrzę na „Fitżeraldę” jak zahipnotyzowana i widzę , że to monstrum zaczyna przegryzać sieć…ona pęka…
Chciałam uciekać – a nogi jak z waty i ledwie się wlokę… Słyszę za plecami uderzenie cielska o ziemię!
Doczołgałam się do najbliższych drzwi, pukam, łomoczę, lecz nikt ich nie otwiera! Miasto jakby wymarło!
Znam tą okolicę i te stare domy. Wbiegam do najbliższej piwnicy! Wiem, że ich labirynt doprowadzi mnie do innego wyjścia. Otwieram drzwi kolejnej piwnicy i mocno ją za sobą rygluję. Są kolejne drzwi i znów zamykam je za sobą i jeszcze jedne i tak bez końca! Ciągle jednak czuję, że ten potwór idzie za mną… Jestem już u kresu sił… i nagle, widzę pijanego mężczyznę śpiącego w piwnicy. Co ja mam zrobić?! Jak go ostrzec?! Jak pomóc? Nie dam rady. Śpi twardo. I już nie mam czasu!
Zostawiam go na łasce losu i przerażona zamykam za sobą kolejne drzwi…
Ciągle jeszcze słyszę nieludzki krzyk tego nieszczęśnika! Wycie! Zatykam sobie uszy, ale czuję, że to coś idzie dalej, że już skończyło! Nie mogę już uciekać – nie mam dokąd… Drzwi się otwierają… Nie, to jest nie do opisania! Odwróciłam się do ściany, jakbym chciała przeniknąć mur i wtedy poczułam piekący ból ostrych pazurów na plecach!
I to mnie obudziło. Strach pozostał i ból też.
No, powiedz teraz, że to tylko sen. Myślisz, że będzie mi lżej?
– Och, nie denerwuj się proszę, nie będę ciebie pouczać. Walczyłaś w tym łóżku tak dzielnie, że aż się o coś skaleczyłaś . Może wystarczy założyć mały plasterek… No dalej, odwróć się…
Matko!!!
Pa…pazury!!!
Masz ślady po pazurach!

10.Polowanie na muchę (też nie dla dzieci)
Jestem niesamowicie spokojnym człowiekiem. Nikt i nic nie potrafi wytrącić mnie z równowagi. Dzisiaj, a właściwie wczoraj w nocy zdarzył mi się ten jeden wyjątek – była to wredna, natrętna  mucha, która dosłownie igrała ze śmiercią.     Właśnie chciałem przed snem w łóżku spokojnie przebrnąć przez kilka stron z krzyżówkami, kiedy ten potwór zaczął krążyć mi nad głową. Przez dłuższy czas znosiłem to cierpliwie… No! Ale, ile można!
Odczekałem w bezruchu jakąś dłuższą chwilę, myśląc niecierpliwie – „no, dalej maleńka, śmiało… mój nos też masz do swojej dyspozycji!. Proszę, proszę – już jesteś… tylko spokojnie…” PAC! PAC!
Chyba zabiłem. No, ale rozwiązywania krzyżówek już mi się odechciało. Mógłbym spokojnie teraz zasnąć. Jutro czeka mnie ciężki, pracowity dzień. Zgasiłem światło, ziewnąłem kilka razy i prawie już zaczynało mi się coś śnić…
bzzzyyy bzzzzzzzzzzy, bzzzzzzzzzzzzzzzzz
Bezczelna mucha! Natrętny stwór! Ze snu nici! Zapłaci mi za to!
Zamknąłem drzwi pokoju. Oj, już nie uciekniesz maleńka! Zaczęło się polowanie… PAC! na kołdrze! PAC! na poduszce! Oj, nie odpoczniesz sobie teraz nigdzie! PAC! PAC! PAC!
Bawimy się w chowanego, co? A może teraz chcesz posiedzieć sobie na szybie za firanką? Wspaniale. Wreszcie. Spokojnie, spokojnie… Cap! Już mi nie uciekniesz i po co ci to było! PAC! PAC!  I po krzyku. Ale sen gdzieś odleciał…
Zrobiło się naprawdę późno. Chyba zrobię sobie słodką herbatkę. No, ale życie straciła i jest już spokój.
Zamykam się w łazience, patrzę w lustro – no tak, oczy zmęczone… zbiera mi się na ziewanie… Jeszcze chwila – podnoszę klapę ubikacji, spuszczam spodnie…
bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz, bzzzzzyyyy, bzzzzzzzzzzzzzzz Tym razem atakuje mnie od tyłu!
Bezczelna jędza! Odżyła! Ale jak tu wleciała! Przez zamknięte drzwi?! Łazienka nieduża, idealna na polowanie. Oj, czasu troszkę straciłem, ale nie żałuję! Wreszcie mogę spokojnie położyć się do snu.
I niby wszystko jest w  porządku, tylko  sen jakoś nie przychodzi, bo …jeśli ją tylko uszkodziłem?! Albo leży tam gdzieś w letargu i wróci?…

11.Katastrofa ekologiczna (też nie dla dzieci)
Z powodu wyjątkowej suszy w tym roku nasuwa się pytanie – na ile wpłynęliśmy negatywnie  na zmiany w klimacie? Wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej spowodowała zmniejszenie liczebności naszych rodzimych komarów. Przy okazji straty zauważono także w ilości Kornika Drukarza. Wiadomo przecież, że owadami karmią się ptaki. Obawiamy się, że niedożywione mogą nie mieć siły odlecieć po sezonie do zimniejszych krajów.
Wracając jednak do komarów – susza nie jest jedynym powodem uniemożliwiającym ich rozmnażanie! Moda pokrywania tatuażami ciał – tak popularna tego roku wprowadza prawdziwą dezorientację w znajdowaniu przez nich pożywienia. Trzeba przyznać, że panie robią wszystko co tylko mogą, żeby miejsca do lądowania tych owadów maksymalnie odsłonić. Naganne jednakże jest to, że panowie nawet w największe upały często zakrywają spodniami miejsca, na których mogłyby się one pożywić! Nieszczęsne komary wkłuwając się w skórę pokrytą tatuażami narażone są na działanie agresywnej chemii. System trawienny tych owadów  zostaje rozregulowany. Naukowcy zastanawiają się, czy to właśnie nie jest przyczyną tworzenia się mutantów. Podobno zdezorientowane samce podejmują bezowocne próby rozmnażania się.
Problem zdaje się być rozumiany coraz szerzej i często na plażach zamiast klasycznych klapnięć eliminujących słychać oklaski akceptujące. Komary są przecież bardzo pożyteczne. Nie tylko są właściwym pokarmem dla ptaków, ale wysysając kropelki ludzkiej krwi przyczyniają się do obniżania jej ciśnienia. Tak więc, czy warto dla tego mikroskopijnego ubytku naszego ciała prześladować te nieszczęsne owady?
Panowie – to apel głównie do Was -odkrywajcie maksymalnie te części ciała nie pokryte tatuażami!. Krew, zwłaszcza ta lekko wysycona alkoholem jest dla nich racją bytu – być, albo nie być!!! Ratujmy komary!

Komentarze są wyłączone.